Zmarł Andrzej Jankowski

28 października odszedł od nas nasz kochany Kolega, Przyjaciel, Inspicjent przez duże I, dla większości kolegów z obecnego zespołu technicznego Mistrz, który wprowadzał ich w sekrety teatralnej sceny. Człowiek teatru, który oddał mu swoje serce, siły, i swoją codzienność, pomnożoną przez około jedenaście tysięcy pięćset dni, czyli 46 lat pracy w Teatrze Baj.

Andrzej Jankowski (Pan Andrzejek, „Młynek”) rozpoczął pracę w Teatrze Baj w 1973 roku. Przez te wszystkie lata towarzyszył ponad 110 premierom – pracował w zespole technicznym, jako inspicjent i brygadier sceny. W ostatnich tygodniach zdążyliśmy mu jeszcze przekazać informację, że Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Andrzej Duda podjął decyzję o przyznaniu mu Złotego Medalu za Długoletnią Służbę. Bardzo się tym wzruszył.

O Panu Andrzejku nie da się napisać, opowiedzieć. Jego trzeba było zobaczyć w akcji: w magazynie dekoracji, podczas montażu na scenie, przed spektaklem, w garderobach, w kulisach. I biegającego po schodach budynku Baja na ul. Jagiellońskiej 28. Trzeba go też było zobaczyć w przerwie, w jego pokoiku inspicjenckim, który przyciągał jak magnes, nie tylko amatorów palenia tytoniu.

Drobny, metr sześćdziesiąt parę centymetrów wzrostu. Siwe, z lekka szpakowate włosy, z szeroką tonsurą teatralnego świętego. Gęste, elegancko przystrzyżone wąsy. Okulary. Czarna koszula, czarne spodnie, czarne teatralne tenisówki. Tuż przed spektaklem, skupienie i napięcie. I czekanie na czas, żeby dać sygnał gongu, uruchamiającego teatralną magiczną machinę.

Przy montażu i przygotowywaniu sceny do spektaklu był prędki i niecierpliwy, z szybkością karabinu wyrzucał z siebie brygadierskie komendy. Uspokajał się dopiero, jak wszystko było już, mówiąc po dzisiejszemu, ogarnięte i zapięte na guzik ostatni.

Główny brygadier sceny, czyli angielski „stage manager” – dyrektor zarządzający sceną – to określenie idealnie pasuje do Pana Andrzeja. Na scenie i w jej technicznych sprawach, co dotyczyło zarówno przestrzeni, jak i czasu, zachowywał się jak lwica broniąca swoje dzieci, wyciągał pazur i posługiwał się lwim głosem. W trakcie sporów o czas montażu, był nieprzejednany i głośny, a gołębie serce chował wtedy w środku. Bo nie tylko o scenę, ale o teatr, o spektakl i o zespół chodziło.

Aktorów znał jak własne dzieci, i uwzględniał ich zwyczaje w swoich inspicjenckich obliczeniach czasu i planowaniu czynności. Jako inspicjent potrafił przed spektaklem zapanować nad wielością indywiduów charakterologicznych i z garderobianego pandemonium przeprowadzić towarzystwo do scenicznego ładu i świętego czasu przedstawienia.

Zawód inspicjenta miał we krwi: utrzymywanie porządku wśród dekoracji, kostiumów, lalek i rekwizytów, pilnowanie dyscypliny czasowej wśród zespołu podczas spektakli i prób – które są podstawą codziennej teatralnej pracy. W szpitalu podczas odwiedzin, między żartami i słuchaniem relacji z teatru, dopytywał się niecierpliwie: „Powiedz mi, czy mam porządek w magazynach?”.

Pan Andrzejek kochał teatr, Baja, spektakle i ludzi. Tak po prostu i najprawdziwiej, bez sentymentów. Choć nie tak do końca bez sentymentów, bo przecież te zdjęcia zespołu na ścianie w jego inspicjenckim pokoiku, albumy pełne zdjęć z premier i wyjazdów Baja. Z trudem ukrywane wzruszenie, kiedy przyszliśmy mu gratulować niespodzianie czterdziestolecia pracy… I te jego serdeczne uściski ręki, na pocieszenie, kiedy było ciężko, lub na zgodę.

Wiadomość o jego chorobie poruszyła nas wszystkich. Nie było osoby w Teatrze, w której myślach nie pojawiałby się każdego dnia i która nie posyłałaby w jego kierunku codziennie dobrych myśli i życzeń zdrowia. Nikt nie spodziewał się, że odejdzie od nas tak szybko, w ciągu niespełna dwóch miesięcy. Wiadomość o jego śmierci rano 28 października wstrząsnęła nami głęboko. Baj bez Pana Andrzejka, naszego kochanego Młynka, nie będzie już tym samym Bajem.

Kochamy Pana, Panie Andrzejku za wszystko. Za waleczność, i za prędkość. Za miłość do teatru i szacunek do teatralnego rzemiosła, który przekazywał Pan nam „mimochodem”. Za to, że Pan był i jest z nami wciąż w naszych sercach. Panie Andrzejku, będzie nam Pana niesamowicie brakować. Ale wierzymy równocześnie, że będzie Pan teraz tam z góry, jako najwyższy rangą Inspicjent, dopilnowywał każdego Bajowego przedstawienia. Dziękujemy
za wszystko. I niech Pan nam towarzyszy. My tu Pana bardzo potrzebujemy.

Nabożeństwo żałobne odbędzie się 6.11.2019 r. o godzinie 11:20 w kościele
św. Wincentego/drewniany/ na Bródnie, po którym nastąpi wyprowadzenie na cmentarz miejscowy do grobu rodzinnego.